W krainie wielojęzycznych zmienno-kształtnych

Reżyserka filmowa Sophie Vuković. Foto: Susanna Österberg

Na ile język, którym mówię, to ja? I kogo czyni ze mnie wielojęzyczność? Kasia Syty szuka odpowiedzi na te pytania w rozmowie z reżyserką filmową Sophie Vuković o multilingwizmie i jego wpływie na życie i sztukę.

Freja, nordycka bogini płodności, potrafiła za pomocą swojej szaty z piór przybierać postać sokoła. Ślady podobnych jej mitologicznych zmiennokształtnych można dziś odnaleźć w niezliczonej ilości opowieści fantasy – na czele z Syriuszem Blackiem, Leah Clearwater czy Mystiqe – zdobywających od lat serca wszystkich zagubionych i tych, którzy czują się pomiędzy.

Reżyserka i scenarzystka Sophie Vuković to jedna z osób, które odnalazły się w zmiennokształtnych postaciach fantasy. Spotykam ją w pewne bardzo deszczowe popołudnie, żeby porozmawiać o jej twórczości filmowej. Zaczynamy od długometrażowego debiutu, filmu-eseju Shapeshifters z 2017 roku. Sophie próbowała w nim ubrać w słowa pustkę powstałą w chwilach, kiedy nie da się w prosty sposób odpowiedzieć na pytanie o pochodzenie czy dom.
Jej głos w filmie mówi: ”czytam o zmiennokształtnych, stworzeniach potrafiących przybierać różne postaci. Dziewczynkach, które zamieniają się w chłopców, w wilki czy smoki. Które potrafią opuścić swoje ciała. Zakradnąć się w dusze innych postaci, mówić ich głosami… w różnych językach. Dziewczynkach żyjących w wielu światach jednocześnie.”

– Czytałam w dzieciństwie mnóstwo fantasy. To historie dla wszystkich, którzy nie czują przynależności do określonego miejsca.

Czy można tęsknić do ojczyzny w której się nie dorastało? Sophie urodziła się w Zagrzebiu w 1988 roku, ale już jako jednolatka przeprowadziła się z rodzicami z byłej Jugosławii do Australii przez Zhujiang Kou, Deltę Rzeki Perłowej w Chinach (podczas boomu technologicznego w latach 90-tych), żeby ostatecznie osiąść w Szwecji. Pobyt w każdym z krajów oznaczał naukę nowego języka i obyczajów. I dezorientację w kwestii kraju pochodzenia dzieci.

Głos narratorki w Shapeshifters kontynuuje: ”Nie wybieraj. Nie szukaj domu, jeśli dom oznacza kraj. Bo nigdy nie dasz rady spełnić tych ciężkich kryteriów przynależności. Przestrzeń pomiędzy to nie pustka. Przestrzeń pomiędzy to nie tęsknota. Na to co istnieje w przestrzeni pomiędzy nie znaleziono po prostu jeszcze języka.”

– Film Shapeshifters wyrósł z doświadczenia dorastania z wieloma tożsamościami, co było zawsze obecne w moim życiu. Chciałam spróbować zobrazować to poczucie zawieszenia, mówi Sophie Vuković.

Sama forma filmu też przybiera różne postaci. Jego język zmienia się dosłownie: naprzemiennie słychać serbochorwacki, szwedzki i angielski, i w przenośni: wywiady z rodzicami filmowane iphonem mieszają się ze zdjęciami z dzieciństwa i refleksjami narratorki. Po chwili dociera do mnie, ku mojemu zaskoczeniu, że to z jej rodzicami ja się najbardziej identyfikuję.

Twoja wielojęzyczność jest wrodzona. Moja to raczej bardziej jakaś imitatorska konstrukcja ex post. Wiele osób dzieli z nami te same doświadczenia poczucia nieprzynależności, ale niewielu artystów porusza te kwestie i ukazuje wielojęzyczność, jej wpływ na życie.

– Ja czułam po prostu, że nie powinnam eliminować języków z filmu. Przeciwnie, myślę, że to swego rodzaju klucz – używanie wszystkiego do czego ma się dostęp. Co nas dotyka. Shapeshifters to wielojęzyczny film, bo tak wygląda moje życie.


Zdjęcie z filmu "Jamila".

Postaci Sophie cechuje często wewnętrzny rozłam, a ich dorastanie niepewność. W jej krótkometrażowym filmie Jamila główna bohaterka przygotowuje się do występu razem ze swoimi koleżankami, kiedy dociera do niej informacja, że rodzina dostała odmowną odpowiedź na wniosek o azyl. Rozmawia po kurdyjsku ze swoją zaniepokojoną młodszą siostrą jednocześnie udając, że wszystko jest w porządku w rozmowie z nauczycielami i koleżankami po szwedzku. Siostry rozmawiają w swoim języku, kiedy nie chcą być rozumiane przez innych.

– To dlatego, że sama tak robiłam. Takie sceny przychodzą mi naturalnie. Sztuki wizualne, a w szczególności film to idealne medium, które nie wymaga ścisłego przywiązania do języka. Bo wielojęzyczność to nie zawsze bogactwo, czasami jest uciążliwa. Łatwo być przewrażliwionym na punkcie języka, kiedy dopiero się go uczysz lub masz złe wspomnienia związane z jego nauką. Czy aby na pewno poprawnie się wyraziłam? Czy uda mi się w nim wyrazić tak jak chcę? W filmie siła obrazu ułatwia komunikację.

A nie czujesz, że istnieje ryzyko zaszufladkowania cię jako reżyserki, podejmującej zawsze kwestie migracji i tożsamości?

– Sama myślałam, że już wyczerpałam te tematy. Że wycisnęłam każdą kroplę zarówno ze mnie jak i wszystkich dyskusji na ten temat. Ale niektóre z tych pytań są tak obszerne: co oznacza bycie człowiekiem, czyjąś przyjaciółką, czym jest posiadanie rodziny? Bycie córką. Dzieckiem. Rodzeństwem. I kim jestem w stosunku do jakiegoś miejsca, domu i rodziny – do tego zawsze będę mimowolnie powraca.

– Teraz pracuję nad filmem fabularnym. O rodzinie rozdzielonej w wyniku migracji. I to naprawdę nie był mój plan. Ale odległość i różnice międzypokoleniowe to tylko część akcji, nie główny wątek.

A na ile wielojęzyczny jest twój nowy film?

– Główny bohater mówi po serbochorwacku lub po szwedzku w zależności od tego, z kim rozmawia: z rodziną po serbochorwacku, choć szwedzki też wkrada się do rozmowy z mamą, która zna oba języki, bo mieszkała w Szwecji. Za to kiedy babcia dzwoni na FaceTime obowiązuje tylko serbochorwacki. Wyczuwam intuicyjnie, kiedy rozmowa z mamą przechodzi na szwedzki. Kiedy chce się być bardziej formalnym?

Co masz na myśli?

– W wielojęzycznych relacjach pomiędzy dziećmi a rodzicami zachodzi coś bardzo ciekawego. Rodzice mają największe poważanie u dzieci, kiedy mówią w swoim języku ojczystym. Tak jest w mojej rodzinie i myślę, że moi znajomi mogliby powiedzieć to samo o swoich. Kiedy kłócę się z rodzicami, kłócimy się po serbochorwacku i oni mają nade mną przewagę, bo ja nie umiem się do końca wyrazi, muszę się wysila. Kiedy ja chcę osiągnąć wyższy status w rozmowie, muszę się przestawić na język, w którym ja mam przewagę, na szwedzki. To walka o władzę; kiedy mój główny bohater chce się zdystansować od mamy zmienia język na szwedzki i mówi: vi hörs sen, mamma (do usłyszenia potem, mamo). Co z kolei wyprowadza mamę z równowagi. Niuanse językowe objaśniają relacje. Ojciec w tej rodzinie odmawia mówienia po szwedzku, żeby nie obniżyć swojej pozycji. To nie o sam język chodzi, ale o fakt, że poziom jego znajomości decyduje o tym, jak się jest traktowanym. O tworzenie przestrzeni do negocjacji za pomocą języka.

Oczywiście bardzo ciekawi mnie, co rozgrywa się w twojej głowie kiedy piszesz. W jakich językach formułujesz myśli? Dla osoby z zewnątrz twój code switching jest bardzo fascynujący. Chciałoby się wejść w twój mózg, żeby zobaczyć co tam się dzieje kiedy skaczesz pomiędzy językami.

– Kilka dni temu uderzyło mnie, że to naprawdę zależy od tego co akurat czuję. Teraz piszę dziennik z pracy nad filmem. Głównie po szwedzku, ale dość często też po angielsku, bo dużo czytam w tym języku. Ze scenariuszami jest inaczej, bo to nie literatura. Tu chodzi o bycie w obrazie i stworzenie w głowie sytuacji bardziej niż wyrażenie czegoś językowo.

Masz zdolność wyczuwania i spisywania tych wszystkich niuansów, które powstają w wielojęzycznych sytuacjach. We współczesnych szwedzkich filmach ciągle jest ich moim zdaniem zbyt mało. Dlaczego niestereotypowe wielojęzyczne środowiska są ukazywane tak rzadko?

– Jedną z przyczyn jest kwestia reprezentacji różnych grup społecznych, tego, jakie osoby są dopuszczane do głosu i które historie dostają szansę bycia opowiedzianymi. Oprócz tego trzeba włożyć dużo pracy we wdrożenie wielojęzyczności w swój film. Dostrzeganie tych niuansów, chęć pokazania w swoim filmie ludzi, którzy mieszają języki, i zetknięcia różnych światów. Jak u reżyserki Gabrielli Pichler. Kiedy oglądałam jej Jedz, śpij, umieraj z moją siostrą, pamiętam jak zareagowałyśmy: shit, oni mówią po serbochorwacku! Jak to?! Nie widziałyśmy tego wcześniej w szwedzkim filmie. I to nie film o jugomafii a o rodzinie! To był dla nas kosmos.

Dla mnie języki obce były oknem na świat i sposobem na kreowanie nowych tożsamości. Nauka szwedzkiego była bardzo żmudnym i oświecającym procesem, który uświadomił mi jak niewiele chodzi o sam język a jak bardzo o swego rodzaju folksjäl-volksgeist, do którego zbliżenie się zajmuje lata. Dziś bez wątpienia jestem inną osobą, kiedy mówię po szwedzku. A kiedy przebywam w moim dawnym środowisku zauważam, że bez znajomości szwedzkiego moja rodzina i przyjaciele nie mają dostępu do tej części mojej osobowości. Czy to brzmi znajomo?

– I tak i nie. Mam nie do końca tak jak ty, bo dorastanie ze wszystkimi językami naraz to zupełnie inna sprawa. Ale ton każdego języka, czy jak to nazwa, każdy z nich ma swoje tempo, co sprawia, że czuję wewnątrz siebie jak one się wymieniają. Niektóre rzeczy łatwiej wyrazić w jednym z języków. Ale dla mnie to kwestia relacji, bo to w ten sposób ja się uczyłam języków. Szwedzki kojarzy mi się z przyjaciółmi, z moim zawodem, i to relacje kształtują bardziej sposób, w jaki odczuwam ten język i kim się staję kiedy go używam. Serbochorwacki będzie mi się zawsze kojarzył z rodzicami i rodziną, z dzieciństwem i krewnymi. Więc dla mnie to bardziej kwestia relacji.

To bardzo ciekawe.

– Być może jest się inną osobą w zależności od tego, z kim się przebywa. Dla mnie to z tym połączone są języki.


Zdjęcie z filmu "Shapeshifters". Foto: Iga Mikler

Kiedy mogę porozmawiać po polsku czuję się sobą w sposób, w jaki nigdy nie czuję się rozmawiając po szwedzku. Bardziej jak pokolenie twoich rodziców. Ty nie odczuwasz chyba takiej ulgi, kiedy po rozmowie w jednym z języków, możesz powrócić do tego, w którym ci dużo wygodniej?

– Nie, nigdy. Ale ze mną jest inaczej, ja nie nauczyłam się tych języków jako dorosła osoba. Chociaż gdybym była w Chorwacji i mówiła po serbochorwacku odczuwałabym wielkie zmęczenie. Mimo że wszystko rozumiem. Jeśli spotkałabym kogoś kto mówiłby po szwedzku lub angielsku, poczułabym ulgę. Wyczerpujące jest też dla mnie czytanie książek po serbochorwacku bo nie czytałam dużo w tym języku. Znam go głównie ze słyszenia i z rozmów. Boli mnie głowa od czytania po chorwacku. Unikam tego.

Skupiłyśmy się głównie na języku, ale to poczucie braku przynależności obecne w Shapeshifters może też dotyczyć innych tożsamości, w które jesteśmy wpisywani. Jak tożsamość płciowa. Ty mówisz, że nie trzeba wybierać. Że można przybierać różne formy.

– Wiele osób, które obejrzało mój film, znalazło w nim skojarzenia z tym, co odczuwają osoby niebinarne i z poczuciem nieprzynależności do żadnej z kategorii płci. Cieszy mnie, że ten film daje ludziom tę wolność.

A jak tobie ten film pomógł w pogodzeniu się z losem bycia pomiędzy?

– Film jako medium może pomóc w przepracowaniu pewnych kwestii, ale to nie terapia. Nie dla mnie. To nie dlatego robię filmy. Nie czuję, że mój film pomógł mi coś zrozumieć. Przypisywane są nam różne pozycje w stosunku do naszego otoczenia i innych ludzi, i one zawsze z nami pozostają, nawet jeśli z czasem ewoluują. Shapeshifters podejmuje wiele kwestii coming of age. Kim jestem? Czy mam dorosnąć i stać się kimś określonym? Ja zauważyłam, że z wiekiem przekroczyłam pewien próg. Jestem zadowolona z życia.

Tak, nad niektórymi kwestiami nagle przestaje się dumać. Po prostu się w nich odnajduje.

– Ale potem mogą do ciebie powrócić. Poetka Athena Farrokzhad napisała sztukę radiową pt. List do wojowniczki, o kobiecie w ciąży i jej refleksjach dotyczących tego stanu z perspektywy migracji. O tym dlaczego musi śpiewać kołysanki w języku, którego nie do końca sama opanowała i dlaczego musi nauczyć go swoje dziecko. Mimo że sama dobrze nie opanowała tego języka, nie chce pozbawić dziecka dostępu do więzów z nim związanym. Kim będzie to dziecko?

To kolejny stopień wtajemniczenia …

– Dokładnie. Zrodzą się kolejne pytania w nowej postaci. Wszystko, przez co się w życiu przechodzi przynosi nowe perspektywy. To się dla mnie nigdy nie skończy.

Kasia Syty • 2021-02-17
Kasia Syty jest filolożką, dziennikarką kulturalną i kinomanką.


Lyktan to wielojęzyczny magazyn poświęcony kulturze z naciskiem na relacje międzyjęzykowe. W oparciu o dewizę ”sztuka dla wszystkich” piszemy o sztuce, kulturze i wielojęzyczności. To magazyn apolityczny i niezależny religijnie, wydawany pod patronatem Konstfrämjandet Västmanland. Kontakt

I de flerspråkiga hamnskiftarnas rike

Filmregissören Sophie Vuković. Foto: Susanna Österberg

Hur mycket är man sitt språk? Och om man är flerspråkig, vem är man då? Kasia Syty träffar filmregissören Sophie Vuković för ett samtal om flerspråkighet och vad det gör med en, i livet och i konsten.

Freja, den fornnordiska fruktbarhetsgudinnan hade en fjäderhamn. Hon kunde byta skepnad och låta själen vandra in i en falks kropp. I vår tid går folktron att spåra i ett otal fantasyskildringar av formbytande varelser med Sirius Black, Leah Clearwater och Mystique i spetsen – vilka vunnit inte minst vilsna mellanförskapshjärtan. 

En av dem som sökt sig till fantasyvärldens hamnskiftare är regissören och manusförfattaren Sophie Vuković som jag träffar en väldigt regnig eftermiddag för att grotta i några av de ämnen hon arbetat med i sina filmer. Vi utgår från hennes långfilmsdebut och essäfilm Shapeshifters från 2017 där hon försökt sätta ord på det tomrum som uppstår när någon inte kan leverera enkla svar om varifrån de kommer och var de hör hemma.

Sophies röst i filmen säger: ”läser om varelser som heter Shapeshifters, som kan skifta form. Flickor som kan förvandlas till pojkar, vargar eller stora draken. Flickor som kan fly sina kroppar. Som kan sno andra människors former, prata med deras röster… på olika språk. Flickor som lever i flera världar samtidigt.”

Jag läste väldigt mycket fantasy som liten. Berättelser för alla som har känt att de inte hör hemma där de är.

Kan man längta hem till ett hemland som man inte har växt upp i? Sophie föddes i Zagreb 1988 men flyttade redan som ettåring med föräldrarna från forna Jugoslavien till Australien, via Pearl Delta i Kina (under IT-boomen på 1990-talet) för att slutligen hamna i Sverige. Varje plats förde med sig nya språk och seder, och ny förvirring kring var barnen egentligen kom ifrån.

Berättarrösten i Shapeshifters fortsätter: ”Välj inte. Vägra hitta hem, om hem betyder land. För då är villkoren för att tillhöra för tunga. Mellanrum är inte tomrum. Mellanrum är inte saknad. Det är bara det att i mellanrummen finns det som vi inte har ett språk för än.”

– Shapeshifters växte fram ur erfarenheten av att växa upp med flera identiteter, vilket har varit närvarande under hela mitt liv. Jag ville försöka skildra känslan av att vara mellan, säger Sophie Vukovic.

Under filmens gång förändras dess skepnad; filmspråket skiftar såväl bokstavligt som bildligt när serbokroatiska, svenska och engelska avlöser varandra åtföljt av arkivbilder, berättarröstens reflektioner och iphonefilmade intervjuer med föräldrarna. Jag inser snabbt till min förvåning att det är dem jag identifierar mig mest med.

Du har fått dina språk på köpet. Min flerspråkighet är en härmapas efterkonstruktion. Vi delar erfarenheter av att inte höra till med många men det är få konstnärer som skildrar just flerspråkighet, hur pass mycket det påverkar livet.

Jag kände helt enkelt att jag inte borde filtrera bort språk ur filmen. Och det tror jag är något slags nyckel – man arbetar med det som man själv har tillgång till. Det som drabbar en närmast. I Shapeshifters finns det flera olika språk för så ser mitt liv ut.


Bild ur filmen "Jamila".

Sophie skildrar ofta karaktärer som lever med ett slags inre splittring och vars uppväxt präglas av ovisshet. I hennes kortfilm Jamila ska huvudkaraktären uppträda i skolan med sina coola kompisar när hon får veta att familjen har fått avslag på sin asylansökan. Hon pratar kurdiska med sin oroliga lillasyster och låtsas inte om att något är fel när hon pratar svenska i skolan. Syskonen pratar sitt eget språk när det är något de inte vill att andra ska förstå.
Det är för att jag själv har gjort det så det kommer av sig självt. Film är ett bra medium, för när man arbetar visuellt behöver man inte vara superspråkbunden. För det kan också vara jobbigt, flerspråkighet är en rikedom men inte bara. När man håller på att lära sig ett språk, om man har minnen av att man har kämpat kan man bli lite nojig. Sade jag rätt nu? Kommer jag att framstå som den jag vill framstå som? Det är någonting med film som underlättar kommunikation eftersom bilden är så stark.

Känner du inte att det finns en risk att du blir placerad i ett fack som en som skildrar migrationsfrågor och identitetsfrågor?

Jag trodde faktiskt att jag var klar med det. Att jag hade kramat ur varenda droppe både ur mig själv och ur alla diskussioner. Men vissa av de här frågorna är så stora: vad är det att vara människa, vad är det att vara en vän, vad är det att ha familj? Att vara en dotter. Ett barn. Ett syskon. Och vem är jag i förhållande till plats och hem och familj – det kommer jag alltid tillbaka till. 

– Nu skriver jag på en långfilm som är fiktion om en familj som splittrats på grund av migration. Det var inte planerat. I den här filmen är avståndet och skillnaderna mellan de olika generationerna en del av det hela, men absolut inte huvudhandlingen.

Och hur mycket är det nya filmprojektet präglat av flerspråkighet?

Huvudkaraktären pratar serbokroatiska eller svenska beroende på vem hen pratar med – med familjen pratar hen serbokroatiska men det händer att hen blandar in lite svenska i samtal med mamman som förstår allt för hon har bott här också. Men inte när mormor kommer på FaceTime, då är det bara serbokroatiska. Jag känner intuitivt när hen väljer att prata svenska med sin mamma. Kanske är det för att vara mer formell?

Hur menar du, mer formell?

– Det händer någonting mellan barn och föräldrar som jag tycker är intressant. Föräldrarna har mest status när man pratar deras modersmål. Så är det i min familj och så tror jag det är för väldigt många av mina vänner. När mina föräldrar bråkar med mig är det på serbokroatiska och de har övertaget för jag kan inte uttrycka mig utan måste kämpa. Om jag vill höja min status ska jag prata ett språk som jag är bättre på, som svenska.

– Det är en maktkamp; när någonting är jobbigt för min huvudkaraktär och hen behöver distansera sig lite från mamman byter hen plötsligt till svenska och säger: vi hörs sen, mamma. Det blir mindre personligt, vilket hon i sin tur kanske blir jätteirriterad på. De språkliga nyanserna förklarar relationerna. Pappan i samma familj vägrar prata svenska för att inte sänka sin status. Det handlar inte om språken i sig utan att språket avgör hur man blir behandlad. Om att skapa sig lite förhandlingsutrymme med hjälp av språket.

Jag undrar såklart hur det går till i ditt huvud när du skriver. Vilka språk formulerar du dig på? Din kodväxling är så fascinerande för en utomstående. Man vill gå in i din hjärna och se hur det ser ut när du switchar mellan dina språk. 

romdagen märkte jag att det är olika från känsla till känsla. Jag skriver en arbetsdagbok. Den är mest på svenska men ganska ofta på engelska för att jag läser så mycket på det språket. Med filmmanus tycker jag att det är skillnad eftersom det inte är litterärt. Det handlar om att vara i bilden, skapa situationen i sitt huvud snarare än att uttrycka något i språk.

En styrka du besitter är att med skrivandets hjälp kunna känna av alla nyanser i multispråkliga situationer. Jag saknar fortfarande detta i nutida svenska filmer. Varför skildras icke-stereotypa flerspråkiga miljöer så sällan?

En orsak är frågan om representation och vilka röster som får höras och vilka berättelser som får komma fram. Men så finns det också detta med att arbeta in det i en film. Både ha ögon för att se det, och tycka det är kul att ha det med i sin film, att ha folk som switchar och olika världar som möts. Som hos Gabriela Pichler. När jag såg hennes Äta Sova Dö med min syster minns jag att vi sa: shit, de pratar serbokroatiska! Va?! Det hade vi inte sett i en svensk film tidigare. Och att det inte handlade om Krimmaffia utan om en familj! Det tyckte vi var helt sjukt.

För mig var detta med att lära sig andra språk ett sätt att hitta ut i världen och skaffa mig nya identiteter. Att lära mig svenska har varit en mödosam och upplysande process som klargjort att väldigt lite handlar om själva språket och väldigt mycket om någon slags folksjäl som det tar åratal att närma sig. Numera är jag utan tvivel en annan person när jag pratar svenska. Och i mötet med min gamla krets får ingen tillgång till den nya delen av min personlighet. Låter det bekant?

Både ja och nej. Inte så mycket som för dig för jag tror det är en helt annan grej om man har vuxit upp med alla sina språk. Men i och med att det finns en ton, eller vad ska man säga, att alla språk har olika tempo, kan man ju känna i sig själv att man skiftar. Vissa specifika saker är lättare att uttrycka på ett språk än ett annat. Men för mig bygger allt på relationer, eftersom det är så jag har lärt mig språken. Svenska är relaterat till vänner och min yrkesroll, och de relationerna formar hur det här språket känns för mig eller vem jag blir. Serbokroatiska kommer alltid vara förknippat med föräldrar och familj, med barndom och släkt. Det är snarare så jag ser på det.

Det är så spännande.

Kanske blir man en annan person beroende på vem man är med. Och för mig är språk kopplat till det.


Bild ur filmen "Shapeshifters" Foto: Iga Mikler.

När jag får prata polska slappnar jag av på ett sätt som jag aldrig kan göra när jag pratar svenska. Mer som dina föräldrars generation. Du känner aldrig så när du har pratat ett av språken och får återvända till ett annat som du känner dig mer bekväm med?

Nej, så känner jag aldrig. Men det är så annorlunda för jag har inte lärt mig språken i vuxen ålder. Fast om jag skulle vara i Kroatien och bara prata serbokroatiska så skulle jag nog känna mig väldigt trött i huvudet. Trots att jag förstår allt. Och om jag träffade någon som jag kunde prata svenska eller engelska med skulle jag känna att det var skönt. Det är också ansträngande att läsa böcker på serbokroatiska för jag har inte läst så mycket utan lyssnat och pratat så jag får ont i huvudet av att läsa på kroatiska. Jag gör inte det. 

Vi har fokuserat på språk men känslan du uttrycker i Shapeshifters kan också handla om andra identiteter vi tvingas in i, könsidentitet inte minst. Du säger att man inte behöver välja. Att man kan byta skepnad.

Det var flera som drog paralleller till att vara icke-binär eller inte känna sig hemma i etablerade könskategorier. Det är otroligt kul att det kan ge en frihet i det.

Har arbetet med filmen hjälpt dig att hitta ro i mellanförskapskänslan?

Jag tror att film absolut kan hjälpa dig att bearbeta saker men det är inte terapi. Inte för mig. Det är inte därför jag gör film. Jag känner inte riktigt att den har hjälpt mig att landa i någonting. Vi tilldelas olika positioner i förhållande till omvärlden och andra människor och dem bär vi med oss, även om de förändras. Shapeshifters tar upp många coming of age-frågor. Vem är jag? Ska jag göra upp med min uppväxt och bli någon bestämd? Det är i alla fall en tröskel jag har passerat när jag blivit äldre. Mer nöjd med läget.

Ja, vissa saker slutar man helt plötsligt att fundera på. Man finner sig i dem.

Men jag tror att de kommer att komma tillbaka. Athena Farrokzhad gjorde en radiopjäs, ”Brev till en krigerska”, som handlade om att vara gravid och tankar kring detta utifrån ett migrationsperspektiv. Om varför hon måste sjunga vaggvisor på ett språk hon inte behärskar och lära det här barnet ett språk som hon inte är så bra på. Men hon vill ge det tillgång till språket och släktbanden som följer med. Vem blir det här barnet?

 En ny nivå på det hela …

Exakt. Nya frågor kommer att komma i nya skepnader. Allt man går igenom i livet för med sig en helt ny vinkel. Jag kommer aldrig att vara klar.

Kasia Syty • 2021-02-17
Kasia Syty är filolog, kulturjournalist och cineast.